Dermatic.pl Aesthetic Business

Mężczyzna na kozetce kosmetologa (cz. 1) – opowiada kosmetolożka Katarzyna Nowacka

venome xxl 1200x300
, ten tekst przeczytasz w: 8 minuty
Co może skłonić mężczyznę do zawitania w gabinecie kosmetologicznym? Postać współczesnego drwala, a także człowieka zestresowanego z apatią w oczach. U znającego arkana profesji, ale i życie kosmetologa można znaleźć ukojenie nie tylko dla ciała, ale i dla duszy. I podbudować poczucie męskości, chęć do życia czy relacje partnerskie. O tych zagadnieniach opowiada kosmetolożka Katarzyna Nowacka.

rozmawiała Barbara Kwiecińska-Kielczyk

Pani Katarzyno! Z jakiego powodu mężczyzna kładzie się na kozetce u kosmetologa?

– Patrząc na to, że większość klientów u kosmetologa to kobiety, wydawałoby się, że jest to niemęskie, jeśli pojawi się mężczyzna. Natomiast bardzo często zdarza się, że facet trafia za pośrednictwem swojej żony, partnerki, która go umawia jako pierwsza. Wychodząc z inicjatywą zadbania o stopy, o dłonie bądź z jakimś problemem, z którym ona sobie w pielęgnacji nie radzi. Kupując zaproszenie do gabinetu na przykład w formie voucheru, który będzie prezentem z okazji imienin, urodzin, dnia chłopaka, mężczyzny itd. – świątecznym.

OlPhotoV/shutterstock.com

Ale często jest tak, że gdy ten mężczyzna przekroczy już próg gabinetu, to zostaje długotrwałym klientem, stałym… osobą, która nam zaufała. Bo jest tu różnica. Kobiety są trochę jak te przekupki… Biegają po różnych gabinetach, poznają oferty, sprawdzają, gdzie jest im lepiej… Oczywiście mamy stałą klientelę i na takiej bazujemy, niemniej one częściej lubią zmiany.

Natomiast mężczyzna, jeśli się przekona do danego miejsca i zaczyna przychodzić, to staje się stałym klientem. Przestrzegającym wyznaczonych terminów, w większości przypadków nie spóźnia się, przychodzi na czas, rzadko przekłada wizyty i plany pielęgnacyjne.

Na początek są to w większości zabiegi pielęgnacyjne rąk i stóp, bo panowie nie radzą sobie z nimi. Problem ze zrogowaceniem pięt, wrastającego paznokcia… bardzo często więc od takiej prozaicznej wizyty się zaczyna.

Ale potem szybko przekonują się, że może warto zrobić jakąś pielęgnację twarzy, albo i ciała. A co bardziej świadomy siebie mężczyzna – co przecież nie znaczy niemęski… To chciałam bardzo mocno podkreślić. Dlatego, że tzw. prawdziwy mężczyzna kiedyś miał pachnieć sobą, być silny, a nawet lekko nieokrzesany, niekoniecznie natomiast zadbany…

Tak zwany typ drwala…

– Tak. Dokładnie! Taki typ drwala, co nie oznacza, że dzisiaj panowie określani tym mianem, nie noszą pięknej brody, nie chodzą do stylistów, barberów… strzygą się, czyli stylizują się na tego drwala. I też to trochę inaczej wygląda. I to postrzeganie się zmienia.

Mój syn jest wystylizowany na Wikinga…
Roman Samborskyi/shutterstock.com

– Ale ta broda przecież nie rośnie sobie tak ad hoc! On o to dba! I zdarza się, że trafia na odpowiednią kosmetolożkę – bo też ma znaczenie w jaki sposób my, specjaliści do tego podchodzimy. Jeśli traktujemy takiego klienta po partnersku, odczytujemy potrzeby tego mężczyzny i jeśli on nam zaufa raz, to będzie korzystał chętnie z naszych usług. Często też mówi o sobie, zaczyna się otwierać. Zupełnie inaczej niż kobiety. Kobiety „trajkoczą”…😊

Pani Katarzyno, ale czy to oznacza, że mężczyźni bardziej potrzebują takiej stymulacji psychicznej, emocjonalnej, aby trafić do gabinetu kosmetologicznego?

– I tak, i nie… Czasem jest to podyktowane bardziej wizerunkiem odpowiednim do danego stanowiska pracy. Ubiegający się o coraz wyższe stanowiska wiedzą, że autoprezencja jest bardzo ważna. Istotne jest jaki zakłada krawat, jaki ma zegarek, czy ma czyste buty i jak się prezentuje idąc na rozmowę.

Ale za tym idzie też zadbana skóra, paznokcie, które od razu widać, gdy podajemy dłoń. Ja myślę, że pierwszy kontakt jest niezmiernie ważny – to jak w ogóle wyglądamy.

Przychodzi do mnie kilku mechaników samochodowych. I oni kiedyś byli postrzegani jako tacy ubrudzeni smarem, o określonym, zniechęcającym wyglądzie. Okazuje się, że również bardzo dbają o swoje dłonie i to stanowiło dla nich problem. Bo wychodzą z warsztatu, a ten smar dostawał się wszędzie. Teraz używają rękawic, dbają o nie…

Czyli samoświadomość męska zmieniła się?

– Tak. Dbałość o siebie przestała być – choć u niektórych nadal jest – faktem niemęskim, niepotrzebnym i że jest to kojarzone wyłącznie z metroseksualnością… To się zmieniło na pewno dość mocno.

Poza tym mężczyźni szukają odpoczynku. Spytała pani, czy oni potrzebują większej stymulacji emocjonalnej. Myślę, że nie… To się zaczyna prozaicznie od takich drobnych usług, na pewno dłużej trwa zanim zdobędziemy zaufanie takiego klienta. Bo nawiązując do tego, że kobiety wylewają z siebie z reguły potok słów…oczywiście pomijając podziały na introwertyczki i ekstrawertyczki oraz różne typy osobowości. Ale generalizując – kobiety mówią dużo. Mówią o problemach takich i innych – o mężu, dzieciach, zdrowiu…o wszystkim.

tommaso79/shutterstock.com

Mężczyzna jest bardziej zamknięty z natury rzeczy. Są panowie lubiący dużo mówić, ale nie są to sprawy bardzo głębokie – takie ze sfery ich przeżyć. Ale jak już się przekonają, to zaczynają się skarżyć. W takim sensie, że są potwornie przemęczeni. I widzimy, że naszymi usługami, oprócz tego, że pielęgnujemy ich skórę – i wiemy, że są drobne różnice między skórą męską i damską, procesem starzenia, andropauzą i menopauzą – panowie szukają… Finalnie kończy się tym samym – szukamy relaksu, odpoczynku i lepszego samopoczucia, również poprzez pielęgnację.

Często skarżą się, że są przebodźcowani, przestymulowani, mają kłopoty ze snem w nocy…że ciężko im zasypiać albo, że wybudzają się. Są zmęczeni ogólnie całym dniem. Przychodzą i widzę tę apatię. Pojawia się temat i przekwitania męskiego, ale i niedoboru testosteronu, stymulowania kortyzolem, który „wali” w nich jak zawodowy bokser… Bo jak każdy z nas, mężczyzna próbuje odnaleźć się w tym świecie wyścigu szczurów, udowodnienia swojej męskości na każdym kroku.

Myślę, że my kobiety też narzucamy im pewne kanony – takie, a nie inne – a nie zawsze jest możliwe spełnić się na każdym polu życia. Podobnie dotyczy to zresztą kobiet…

I co kosmetolożka w takiej sytuacji może im poradzić, jak zadziałać?

– Jeżeli zgłasza się do mnie mężczyzna mający kłopot z łysieniem androgenowym, to oczywiście proponuję mu szereg badań. I odsyłam go do trychologa, który zajmie się skórą głowy. Jeśli mężczyzna zgłasza się z problemem sylwetki, mam tu na myśli brzuszek, który mu zaczyna przeszkadzać – i zależnie od tego czy jest to otyłość klasyczna, czy wisceralna, czyli twardy brzuch, a tkanka tłuszczowa w środku – proponuję mu zabiegi, dedykowane na problem. I oni chętnie z nich korzystają.

Zlecam też badania poziomu hormonów, bo może okazać się, że są to zaburzenia wydzielania prolaktyny i estradiolu na rzecz spadku wolnego testosteronu i wzrostu SHBG. Potem kieruję panów do androloga.  I to jest bardzo dobre połączenie. Bo jeśli klient skarży mi się, że jego energia życiowa spada – niekoniecznie mówiąc o problemach seksualnych, ale to też bywa w domyśle – to ja oprócz tego, że pracuję ze skórą czy sylwetką tego człowieka, chętnie odsyłam go do innego specjalisty w celu poprawy jego zdrowia i wyrównania gospodarki hormonalnej…

Co wskazuje na to, że mężczyzna ma zaburzoną tę gospodarkę?
Vikafoto33/shutterstock.com

– Okazuje się, że coraz częściej panowie mają problem z tarczycą. Kiedyś była to domena wyłącznie kobiet. I tak jak Hashimoto jest charakterystyczne dla pań, tak u panów często występują guzki i niedoczynność tarczycy. To co również zauważam u mężczyzn, to jest taka kobieca sylwetka, która może być konsekwencją wzrostu hormonów płciowych żeńskich. Mogą mieć nawet cellulit, nie mówiąc o rozstępach oraz – oprócz brzucha – „bujające się” boczki, krągłą twarz… A także charakterystyczny przerost piersi (ginekomastię).

Czasem się skarżą, że pomimo dużego wysiłku na siłowni nie ma efektów w postaci mięśni. Mimo diety i mimo ćwiczeń ustalanych przez trenera. Jest to więc sygnał dający do myślenia. Lokalne otłuszczenie możemy zredukować – ja jako kosmetolożka mam wiedzę z zakresu dietetyki i mogę skorygować plan żywieniowy, pewne elementy wykluczyć lub zmienić. Ale mimo tego uważam, że bezwzględnie konieczne jest przeprowadzenie diagnostyki w kierunku hormonalnym.

Ginekomastia – wiemy, że chirurgia plastyczna będzie dobrym rozwiązaniem. Androgeny – od tego jest specjalista androlog, natomiast zdarza się, że panowie skarżą się na depresję. Aktywność spadła i poczucie beznadziejności zaczyna przytłaczać i tu jest potrzebna psychoterapia i psychiatra. I to jest holistyczne podejście do pracy z klientem w gabinecie.

A czy kosmetolog może pomóc w depresji?

– Może pomóc w tym sensie, że wskaże pewien kierunek. Kosmetolożki jako promotorki zdrowia – a w zawodzie jestem 25 lat – sięgają po różne dziedziny, łącznie z terapią oddechową. Jeśli widzę zestresowanego człowieka, zaczynam prowadzić rozmowę w taki sposób, żeby chciał podzielić się tym swoim problemem. Niekoniecznie od strony psychologicznej, lecz żeby zrzucił z siebie dręczący go kłopot. W trakcie zabiegu pielęgnacyjnego twarzy włączam na przykład ćwiczenia oddechowe.

Africa Studio/shutterstock.com

Czasami boimy się przyznać sami przed sobą, że mamy problem pod hasłem „depresja”. Dobrze jeśli ktoś nakieruje i pokaże nawet drobne formy relaksu i uświadomi, że słowo „musieć” – którego nikt nie lubi – da się zastąpić „móc”, „chcieć”.

Pamiętajmy, że kosmetolożka ma dużo większe możliwości rozmowy podczas zabiegu niż  np. medycy, bo wizyta trwa godzinę, półtorej, do dwóch… Jeśli więc klient spędza z nami tyle czasu, to oprócz dobierania całego planu pielęgnacyjnego, resztę możemy poświęcić na bardzo dobrą, coś przynoszącą rozmowę.

Ja czasami pytam swoich klientów: jakby pan chciał tak naprawdę odpocząć, co pana najbardziej relaksuje? A oni odpowiadają: święty spokój. No dobrze, a co trzeba by było zrobić, aby mieć ten święty spokój?

I mężczyzna zaczyna wtedy myśleć. Jednemu pomoże włączenie muzyki, drugiemu kąpiel, a trzeci zrobi sobie drinka – choć z tym nie szalałabym, bo z drinkami wieczorem mamy coraz większy problem, także kobiety. Taki impuls ze strony innej osoby i zainteresowanie się jego stanem zdrowia psychicznego powoduje już bardzo dużą zmianę i zadowolenie, że ktoś się temu przyjrzał, zwrócił uwagę. Trudno o tym rozmawiać ze swoją partnerką w domu z obawy, że albo się tym za bardzo zmartwi, albo zrobi awanturę…

Tymczasem kobiety łatwiej przechodzą do działania. Muszę pani powiedzieć, że bardzo często w imieniu panów piszą do mnie właśnie ich partnerki. Albo przychodzą na wizytę pokazać np. wyniki badań swoich mężów. Czasem kobieta mówi, że jej mąż stał się bardzo nerwowy, ma określony wiek, nie jest w stanie wielu rzeczy zrobić jak do tej pory. Nie można z nim porozmawiać, na każde słowo zamyka się w sobie, unika kontaktów zarówno fizycznych, jak i psychicznych z nią, żyje w pełnej izolacji. I już widzę, że coś się dzieje…

I co Pani wtedy robi?

– Staram się nakłonić parę do szczerej rozmowy, polecam też wizytę u psycholożki. Zachęcam, aby spróbować, może wspólnie znajdą sposób na taką rozmowę. Czasem ta wizyta w gabinecie kosmetologa to szansa, żeby móc się otworzyć. Nasz zawód wymaga empatii i pozwala w wielu przypadkach stworzyć właściwą atmosferę, zmniejszyć dystans.

Friends Stock/shutterstock.com

I wtedy mężczyzna zaczyna w tym miejscu czuć się komfortowo. Pomoże w tym odpowiedni wystrój gabinetu lub wyodrębnienie jednego pomieszczenia tylko dla panów. Niedawno miałam taką sytuację: jeden z kolegów zdziwił się, bo przyszedł na usługę trwającą 2,5 godziny – to była pielęgnacja twarzy, stóp i dłoni – a w międzyczasie przewinęło się 3 innych panów w pozostałych gabinetach. I on zdziwiony mówi: Katarzyna, chodzę do ciebie tyle lat – czy tu się coś zmieniło? Bo widzę samych facetów😊.

Tak, bo panowie są bardziej świadomi swoich potrzeb – świadomość odpoczynku i zatrzymania się w ciągu dnia choć na godzinę. Zaczynają dostrzegać w tym swoją formę relaksu, odpoczynku i takiego odpłynięcia od codziennych obowiązków. Wydaje mi się, że tu tkwi wyjaśnienie. Jeśli gabinet jest przyjazny panom i kosmetolożka ma dobre nastawienie, jest empatyczna, to prędzej czy później staje się on stałym klientem. I czerpie z tego przyjemność i poprawę stanu psychicznego również.

Ciąg dalszy rozmowy TUTAJ

Katarzyna Nowacka
Kosmetolożka z ponad 25-letnim doświadczeniem, prowadzi własny gabinet kosmetyczny. Absolwentka Wyższej Szkoły Kosmetyki i Nauk o Zdrowiu w Łodzi, a także I i II stopnia Collegium Cosmeticum. Wykładowczyni na sympozjach branżowych i współorganizatorka sympozjów naukowych. Ekspertka chętnie zapraszana do współpracy przez media ogólnopolskie. Członkini Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Kosmetologii „Przyjazna Kosmetyka” oraz Polskiej Akademii Dietetyki i Mikroodżywiania. Prekursorka kosmetologii holistycznej. Autorka programu z misją pt. „Uroda zaprasza zdrowie”. Na swoim youtubowym kanale „Holistyczna Kosmetolog” rozmawia ze specjalistami z różnych dziedzin medycyny i namawia do profilaktyki. Kieruje się w pracy zasadą, że likwidowanie objawów nie może przysłonić szukania ich przyczyny. I stara się tym inspirować innych. Od ponad 25 lat zgłębia tajniki holistycznego podejścia w terapiach problematycznej, opornej na leczenie skóry. Jej  Motto: Leczenie objawów nie może przesłonić Ci szukania ich przyczyny. W przeciwnym razie kuracja nie przyniesie zamierzonego efektu!

Pobierz materiały edukacyjne
Facebook Instagram Youtube Spotify