Dermatic.pl Aesthetic Business

Modne mogą być buty albo torebka, a nie wygląd twarzy – rozmowa z dr Katarzyną Ostrowską-Clark

venome xxl 1200x300
, ten tekst przeczytasz w: 8 minuty

Co znajdziesz w artykule?

Jak nie stać się własną karykaturą lub klonem sławnej osoby!
Skąd wziął się trend rozdętych ust i przerysowanych twarzy? Jaka jest rola zabiegowca w zachowaniu umiaru zabiegowego? Do czego lekarzowi estetykowi potrzebna jest umiejętność rysowania, malarstwa? O niezachwianym kanonie złotej proporcji oraz jak nie stać się własną karykaturą albo klonem celebrytki z Instagrama rozmawiamy z dr n. med. Katarzyną Ostrowską-Clark, chirurżką ogólną i estetyczną.

rozmawiała Barbara Kwiecińska-Kielczyk

Od wielu lat spotykamy w przestrzeni publicznej kobiety z mocno wydętymi ustami i ostro przerysowanym wyglądem twarzy. Skąd zdaniem Pani doktor wziął się taki trend?

– Zacznę w ten sposób – medycyna estetyczna i wszystkie zabiegi chirurgii estetycznej są dla ludzi. Jednak kluczem do właściwego przeprowadzenia zabiegu jest naturalna uroda pacjentki, nie trendy. W medycynie w ogóle nie powinno się mówić o modzie.

Na popularność zabiegów powiększania ust czy wolumetrii twarzy z użyciem kwasów składa się kilka elementów. Po pierwsze, ich dostępność na rynku. Po drugie, stosunkowo niska cena. Po trzecie, pewne kulturowe przekonanie – w dużej mierze wyolbrzymione przez media – że kobiety z bardziej wydatnymi ustami są atrakcyjniejsze. Wyolbrzymione, ponieważ rzeczywiście wąskie czy mało widoczne usta nadają twarzy zaciętego i bardziej hardego wyglądu, niż te pełne. Jednak jest w tym pewne „ale”. Każdy ma inną urodę, każdemu pasuje coś innego. Nie możemy mierzyć wszystkich jedną miarą.

Medycyna estetyczna jest cudownym narzędziem, pod warunkiem, że pacjent trafi w dobre ręce. Niestety, nie zawsze tak jest. W konsekwencji życzenia pacjenta zaczęły górować nad zdrowym rozsądkiem. Efektem jest sytuacja, o którą pani zapytała.

Ale kompetencje, umiejętności wykonujących zabiegi to jedno. Natomiast wiele takich przerysowanych twarzy znajdujemy u osób publicznych. Szczególnie ze sceny i ekranu, celebrytów. A o nich nie można powiedzieć, że nie było ich stać na porządnego zabiegowca i udawali się do osób przypadkowych?

– Trudno mi wskazać początek tego zjawiska. Możliwe, że było to w Stanach Zjednoczonych, gdzie medycyna jest mocno skomercjalizowana. Wyobrażam sobie, że pacjent po usłyszeniu kilku odmów, w końcu trafił do gabinetu, gdzie go przyjęto i tak to się zaczęło.

W moim gabinecie również pojawiają się pacjentki, które np. mimo rozmiaru ust utrudniającego im mówienie, nadal pragną więcej. Nigdy się na to nie zgadzam i nigdy się nie zgodzę. Zadaniem lekarza jest uwypuklenie istniejącego już piękna, a nie przemiana pacjenta w inną osobę lub co gorsza okaleczenie nieprzemyślanym zabiegiem.

Powiedziała Pani doktor co zabiegowcy nieraz robią, a czego nie należy. Otóż to! W procesie zabiegowym istotna jest też rola zabiegowca. Bo nie tylko do tanga trzeba dwojga – do realizacji zabiegu estetycznego także. Zabiegowca i klienta… Dlaczego zatem wykonujący zabiegi ulegają idącym tak daleko „zamówieniom” swych klientów?

– Odpowiedź jest częściowo zawarta w pani pytaniu. Lekarz to nie zabiegowiec, a pacjent to nie klient. Jestem lekarką od 26 lat i również od 26 lat zajmuję się medycyną estetyczną. Moim zadaniem jest też edukacja – dlaczego nie każdy pomysł jest dobrym pomysłem. Mając za sobą lata doświadczenia, nawet przy najdrobniejszym zabiegu zawsze mam z tyłu głowy to, co może się wydarzyć i jestem przygotowana do właściwych reakcji.

Zrozumienie możliwych konsekwencji przed przystąpieniem do procedury jest bardzo ważne. Pacjent podpisując zgodę na zabieg musi być w pełni świadomy na co się zgadza. Czasem lepiej jest powiedzieć – nie. Dlatego też relacja lekarz – pacjent musi być oparta na zaufaniu. Inaczej przeprowadzenie zabiegu nie jest możliwe.

Pozostańmy jednak jeszcze chwilę w kręgu mody. Obecnie bowiem większość osób korzystających z zabiegów estetycznych wzoruje się na postaciach z mediów społecznościowych, gwiazdach ekranu i celebrytach. Zatem pytanie może trochę retoryczne, ale czy sensowne jest kopiowanie takich wzorów?
Modyfikowanie twarzy, aby przybliżyć ją do złotej proporcji – LADO/shutterstock.com

– Modne mogą być buty lub torebka, kiedy nam się znudzą wymienimy je. Tak jak wspomniałam, w medycynie nie ma miejsca na modę. Mądry lekarz dobiera metodę do pacjenta, a nie pacjenta do metody. Celem zabiegów nigdy nie może być stworzenie kopii. Hollywoodzkie standardy nie będą pasowały każdej kobiecie (i każdemu mężczyźnie, bo i oni korzystają z zabiegów).

Proporcje twarzy opierają się o tzw. złoty podział – długości czoła, nosa i brody powinny zajmować trzy równe sobie części. Zaburzenie tych proporcji może dać efekt odwrotny do zamierzonego. Wzorem, o który się oprzemy powinny być naturalne warunki pacjenta. Dlatego też często proszę moje pacjentki o przyniesienie swojego zdjęcia z młodości. Moda przemija, kanon piękna pozostaje niezmienny od wieków.

No tak, bo rzeczy, które Pani wymieniła można zmienić, przerobić, wyrzucić… Przerobić ponownie twarz jest bardzo trudno – o ile wręcz niemożliwe!

– Proszę zwrócić uwagę na to, że niezależnie od tego, jak się ubierzemy, uczeszemy czy pomalujemy, musimy zachować odpowiednie proporcje. Specjaliści wykonali setki tysięcy badań – nie bez przyczyny dziś wiemy, że dwie idealnie symetryczne połówki twarzy nie dadzą takiego efektu, jak te naturalne, czyli lekko asymetryczne.

Oczywiście każde z nas ma prawo do preferowania innego typu urody. Dla jednego wzorem doskonałości będzie Marilyn Monroe, dla drugiego Rita Hayworth, a dla trzeciego Sophia Loren. I w porządku. Nie wolno jednak zapominać, że uroda tych kobiet wynikała i wynika z ich naturalnych warunków i odpowiednich proporcji. W medycynie estetycznej nie ma wzoru czy szablonu, który wyciągniemy z szuflady i przeniesiemy na pacjenta. Każdy człowiek jest inny i właśnie w tym cały nasz urok.

Spirala Fibonacciego – Africa Studio/shutterstock.com
Wspomniany przez Panią złoty podział już od starożytności wyznaczał kanon piękna, czyli idealne proporcje twarzy. Opisany później przez Fibonacciego (słynny wzór i spirala Fibonacciego). Czy nadal powinniśmy się na nim opierać doskonaląc nasze twarze? Bo nie każda jest Ritą Hayworth czy Sofią Loren.

– Złoty podział jest podstawą. Tak samo, jak naturalne warunki anatomiczne pacjentek. Może posłużę się tu przykładem popularnych aktorek, bo takie przykłady mocno oddziałują na wyobraźnię (uśmiech). Usta Angeliny Jolie nigdy nie pasowałyby Sharon Tate. Tak samo, jak kształt oczu Alexandry Daddario nie pasowałby Zendai.

Proszę powiedzieć w takim razie czym dobrze jest posiłkować się w procesie udoskonalania rysów twarzy pacjenta, aby nie stała się ona własną karykaturą? Co bywa pomocne w pracy specjalisty estetyka?
Ground Picture/shutterstock.com

– Moim zdaniem zdjęcia z młodości są najlepszym oparciem dla specjalisty. Wiedza jak pacjentki wyglądały w różnych okresach życia wskazuje właściwą drogę, w którą powinnam się udać planując zabieg. Chcę, aby kobiety, które mi zaufały czuły się dobrze w swojej skórze, aby zachowały wszystkie atrybuty swojej urody.

Ważna jest też rozmowa. Wiem, że są lekarze, którzy korzystają z programów komputerowych obrazujących wygląd pacjentki po zmianach. Ja z nich nie korzystam. Przez lata malowałam, sztuka jest mi bardzo bliska. Mam mocno rozwinięty zmysł estetyczny i ufam swoim zdolnościom.

Zatem pasja plastyczna – malarska lub rzeźbiarska – jest dla lekarza estetyka bardzo przydatna?

– Zdecydowanie! Zrozumienie działania światłocieni, trójwymiarowości czy nawet pewnych technik malarskich i rzeźbiarskich jest olbrzymim wsparciem dla lekarza specjalizującego się w medycynie estetycznej. Tak samo, jak dla artysty ważne jest zrozumienie ludzkiej anatomii.

Czyli podążamy za Fibonaccim i twórcami Renesansu w wykorzystaniu złotej proporcji? Czy oprócz zdjęć bądź programów komputerowych inne narzędzia bywają pomocne w komponowaniu nowego wizerunku? Bo nie każdy rodzi się z talentem plastycznym.

– Toteż nie każdy powinien się tym zajmować.

Czyli lekarz estetyk musi posiadać również ten zmysł artystyczny – jak sama nazwa wskazuje?

– Oczywiście! Prowadzę również zajęcia ze studentami na uczelni wyższej. Wielu z nich w przyszłości planuje zająć się medycyną estetyczną. Nie każdemu to się uda. Nauczenie się w teorii punktów na twarzy i substancji oraz dawek potrzebnych do przeprowadzenia danego zabiegu to nie to samo, co podjęcie się praktyki. Do tego jest potrzebna pasja i zmysł. Coś czego nie da się nauczyć. Trzeba mieć to w sobie.

Czyli jak nie widzisz, to nie zobaczysz!

– Dokładnie, wyobraźnia to podstawa.

Jednakże do medycyny estetycznej szerokim frontem wkraczają nowe technologie, w tym sztuczna inteligencja. Czy może ona być dobrym narzędziem do zobrazowania klientowi najbardziej polecanego efektu zabiegu na jego twarzy? Czy też na odwrót – jest zagrożeniem, że wszystkie twarze wykreowane przez nią będą wyglądać podobnie, według metody kopij-wklej? Który wariant przeważy?
New Africa/shutterstock.com

Sztuczna inteligencja i to w jaki sposób człowiek wykorzysta ją w przyszłości, może przynieść tyle dobrego, co złego. Na niektóre pytania nie ma jeszcze odpowiedzi. W domyśle – dla lekarza bez zmysłu estetycznego AI może być narzędziem do tworzenia kopii. Czy tak będzie? Zobaczymy.

Kolejne Barbie?

– Jakiś czas temu będąc ze znajomymi w restauracji zauważyłam cztery dziewczyny, które różniły się od siebie głównie kolorem ubrania, choć i to było do siebie bardzo zbliżone. Zaczęłam się zastanawiać – co sprawiło, że zdecydowały się wyglądać tak podobnie? Przyznam, że przeraziło mnie to, ponieważ wygląd świadczy również o naszej indywidualności.

Jednakże z drugiej strony dziś coraz bardziej modny staje się powrót do natury. Zarówno w stylu życia, używanych i spożywanych produktach, jak i wyglądzie. Czy zabiegi estetyczne korygujące nasz wygląd, naprawiające skutki upływu czasu także będą jednak w tym kierunku zmierzać? Czy ta naturalność ma szansę się przebić?

– Chcę wierzyć, że tak będzie. Jednak obserwując to, co się dzieje widzę jak łatwo jest się zachłysnąć i zrobić krok za daleko. Media, szczególnie media społecznościowe szerzą wizerunki kobiet, dodatkowo wzmocnione filtrami. Młodzi ludzie powoli zatracają dostęp do tego, jak twarz wygląda w rzeczywistości.

Jako lekarza, uprawiającego swój zawód z pasją, bardzo mnie to smuci. Sztuczne rzęsy, sztuczne brwi, sztuczne paznokcie – od święta, dlaczego nie. Na co dzień? Nie widzę takiej potrzeby. Piękno, które nosimy w sobie, nawet jeśli czasem wymaga drobnej poprawki, jest tym, co powinno być zawsze naszą największą dumą, tym na czym opiera się nasze ja.

Czyli cel, któremu miały służyć te przemiany został gdzieś zagubiony?

– Wracamy tu do początku naszej rozmowy. Medycyna estetyczna jest dla wszystkich i jest to cudowne narzędzie. Podstawą jest jednak zdrowy rozsądek i umiar. Są osoby, które zmagają się z olbrzymimi kompleksami, np. bliznami, znacznymi asymetriami, głębokimi zmarszczkami czy wadami wrodzonymi i genetycznymi. Dla takich osób zabiegi to wielka szansa. Są też osoby, które marzą o wzmocnieniu swojej urody i również jest to w porządku, ale w takim przypadku rola lekarza i edukacji jest nie do opisania.

Niestety brak odpowiednich regulacji na rynku powoduje, że poddanie się zabiegowi jest niemal tak proste, jak zamówienie kawy w kawiarni. A to rzeczywiście powoduje zacieranie się pierwotnych celów medycyny estetycznej. Zawsze powtarzam – po dobrze przeprowadzonym zabiegu pacjentka nigdy nie usłyszy „ale zrobiłaś sobie usta”, tylko – „ale świetnie wyglądasz, jak ty to robisz?!

Dr n. med. Katarzyna Ostrowska-Clarkabsolwentka Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie, specjalistka chirurgii ogólnej i doktor nauk medycznych. A także członkini the European Academy of Facial Plastic Surgery oraz wykładowczyni Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
Od 26 lat specjalizuje się w zabiegach z zakresu chirurgii estetycznej, ogólnej, onkologicznej i rekonstrukcyjnej. Od 16 lat prowadzi własny gabinet chirurgiczny Medimel w Szczecinie, w którym, wraz ze swoim zespołem, przeprowadza zabiegi z zakresu chirurgii estetycznej. Oprócz pracy we własnym gabinecie pracuje też w Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej SPSK2 w Szczecinie. Gdzie poza zajęciami ze studentami przeprowadza szereg zabiegów z zakresu chirurgii ogólnej, wykonując między innymi operacje mastektomii z jednoczasową rekonstrukcją piersi.
Na bazie setek zabiegów przeprowadzonych we własnym gabinecie oraz swojego bardzo szerokiego doświadczenia, wiedzy teoretycznej i praktycznej, napisała pracę doktorską traktującą o ginekomastii, pt. „Ocena przyczyn powstawania ginekomastii oraz skuteczności leczenia chirurgicznego wspieranego liposukcją”. Przez cały okres kariery zawodowej aktywnie uczestniczy w dużej liczbie szkoleń, kursów, sympozjów oraz warsztatów z zakresu chirurgii ogólnej, onkologicznej, plastycznej i rekonstrukcyjnej oraz medycyny estetycznej, odbywających się w Europie, USA, Ameryce Południowej i na Bliskim Wschodzie.

Pobierz materiały edukacyjne
Facebook Instagram Youtube Spotify