Dermatic.pl Aesthetic Business

Od „pomarańczowej skórki” do „naszyjnika Wenus”…

venome xxl 1200x300
, ten tekst przeczytasz w: 6 minuty
Czyli o roli języka potocznego w medycynie estetycznej
Celem artykułu jest przyjrzenie się komunikacji środowiska medycyny estetycznej w poszukiwaniu form językowych, które ułatwiają nawiązanie kontaktu pomiędzy zabiegowcami i pacjentami. Może zacznijmy od tego, że w każdej sytuacji taki kontakt ogranicza lub wręcz blokuje tzw. socjolekt, czyli żargon zawodowy. Chodzi tu o celowe nadużywanie słownictwa fachowego, które w komunikacji wyróżnia grupę zawodową. I podkreśla brak dostępu osób nie związanych z branżą.

dr socjol. Marek Chojnacki

Skróty myślowe

Żargony językowe charakteryzują się też częstym występowaniem  „skrótów myślowych”. Ludzie wykonujący ten sam zawód bardzo często stosują konstrukcje językowe nie będące normą wzorcową. Ale też z uwagi na funkcjonalność pewnych zwrotów trudno je oceniać jako błędy językowe.

Jeśli w pokoju nauczycielskim ktoś mówi, że trzeba „ułożyć zastępstwa”, to oczywiście ma na myśli to, że trzeba „ułożyć plan zastępstw”. Wszyscy wiedzą o co chodzi i taki rodzaj skrótu współcześni językoznawcy nazywają normą użytkową. Poczucie swobody językowej kończy się jednak, gdy w pokoju nauczycielskim ktoś zakomunikuje, że „w klasie 7b ma ADHD”, mając na myśli ucznia lub uczennicę z zespołem nadpobudliwości.

Podobne zasady dotyczą fachowców z dziedziny medycyny estetycznej. Zabiegowcy – nawet gdy są sami w gabinecie – powinni przestrzegać zasady podmiotowości pacjentów. Czyli zamiast powiedzieć koleżance „w piątek mamy twarz, szyję i dekolt lepiej poświęcić trzy sekundy więcej i wyrazić sens tej informacji w zdaniu „w piątek zajmiemy się pacjentkami, które zamówiły zabiegi na twarzy, szyi i dekolcie. W ten sposób utrzymujemy nie tylko w konwersacji, ale także w świadomości obraz właściwego celu działania jakim jest osoba pacjentki, a nie cześć jej ciała.

Koncetracja na stylu prowadzonych rozmów
Marek Chojnacki; Grafika – Jelena Dojčinović

Zabiegi odbywają się w komforcie czasowym i nie wypada nam sięgać do przykładów ze szpitalnych oddziałów ratunkowych. Gdzie być może rzeczywiście lepiej powiedzieć „mamy zawał na korytarzu” niż „w poczekalni oczekuje pan z objawami zawału”. Świadomość pacjentów medycyny estetycznej nie cechuje dramaturgia walki o życie. Tym samym zwiększa się ich koncentracja na stylu prowadzonych rozmów z zabiegowcami. Może to być styl zawodowy, o którym piszemy wcześniej albo styl języka konwersacyjnego, wykorzystujący doświadczenia mowy potocznej stosowanej przez większość społeczeństwa. A zatem przyjrzyjmy się roli, jaką w środowisku medycyny estetycznej pełni język potoczny.

Język potoczny

Bardzo popularnym określeniem zmarszczek mimicznych są „kurze łapki”. Układające się promieniście w zewnętrznych kącikach oczu zmarszczki swą nazwę zawdzięczają podobieństwu do łapki kury. Na pewno każdy, kto słyszy to określenie ma z jednej strony jasność miejsca i obrazu występującego problemu. Ale z drugiej strony – zwłaszcza gdy słyszy to po raz pierwszy w życiu – może mieć poczucie jakiegoś dyskomfortu wynikającego z treści samego skojarzenia, w tym przypadku metafory.

Używane na gruncie języka potocznego metafory, czyli chwyty językowe uzyskane na drodze przekształcenia pierwotnych znaczeń, zazwyczaj nigdy nie brzmią neutralnie. Inaczej reagujemy gdy słyszymy o kimś, że ma „złote serce”, a jeszcze inaczej gdy ktoś deklaruje swoją dobroć poprzez powiedzonko „od ust sobie odejmę”. Działają tu różne wyobrażenia, pojawiają się odmienne emocje w toku rozmowy.

Przyjazne oswojenie problemu, czy odwrotnie?

Mamy więc metafory zabawne, mniej lub bardziej pogodne i także takie, których sens uruchamia w naszej wyobraźni skojarzenia miłe lub wręcz niemiłe? A w jakim zbiorze metafor możemy umieścić takie popularne określenia zmarszczek mimicznych jak „kurze łapki” czy „naszyjnik Wenus”? Czy najbardziej popularna nazwa potoczna cellulitu „pomarańczowa skórka” pełni rolę przyjaznego oswojenia problemu, czy też odwrotnie – zakłóca porządek właściwego zrozumienia problemu?

pomarańczowa skórka cellulit
Kotin/shutterstock.com

Przypomnijmy, że medyczna nazwa cellulitu brzmi lipodystrofia. Posiadać na udach „pomarańczową skórkę” jest pewnie łatwiej niż posiadać uda objęte lipodystrofią. Dlaczego?

W dzisiejszym świecie, gdy każdy z nas codziennie styka się z setkami informacji w sieci, nasza podświadomość rejestruje słowa-ostrzeżenia. Takim słowem jest np. dystrofia. Wystarczy, że zetknęliśmy się z pojęciem „dystrofii mięśniowej”. Jest to  poważne schorzenie i możemy nawet nieświadomie kojarzyć lipodystrofię z czymś znacznie poważniejszym. Tak więc na gruncie języka potocznego częściej i chętniej używamy słowa cellulit na określenie niewłaściego rozmieszczenia tkanki tłuszczowej w tkance podskórnej.

Język potoczny lubi nie tylko uproszczenia, ale także słowa, które fonicznie brzmią lepiej. Tak się złożyło, że słowo cellulit, choćby przez powtórzenie litery „l” brzmi wdzięcznie, wręcz śpiewnie. Niestety słowo to jest bardzo podobne do innego określenia medycznego cellulitis i często pacjenci bywają napominani, aby tych słów nie mylić.

Różnice pomiędzy znaczeniami tych słów są zasadnicze. Cellulit to defekt kosmetyczny, natomiast cellulitis to dermatologiczna jednostka chorobowa, której przyczyną jest zapalenie tkanki podskórnej. Na tle możliwości pojawienia się błędu językowego może zawsze warto używając słowa cellulit dopowiadać, że chodzi nam o „skórkę pomarańczową”?

Język potoczny kształtowany jest przez codzienną komunikację.

Konwencja tych rozmów jest swobodna, elastyczna i często zabarwiona poczuciem humoru. Powróćmy do kurzych łapek. Jakże trafnym i kreatywnym ich wyjaśnieniem jest hasło „Kurze łapki – zmarszczki śmiechu warte”.  Dzięki temu zawołaniu uświadamiamy sobie, że są to zmarszczki pojawiające się u osób lubiących się śmiać, często młodych.

Śmianie się jest zalecane osobom starszym, którym grozi utrwalenie się bruzd na styku brody i policzków, biegnąc od kącików ust pionowo w dół. Język potoczny znalazł dla tego defektu skóry swoistą nazwę – zmarszczki marionetki”. Dlaczego powstała taka nazwa? W tradycyjnym teatrze lalek drewniane marionetki wykonywane są w taki sposób, że mają ruchomą żuchwę, co pozwala stworzyć iluzję wydawania ludzkiego głosu. Każdy, kto jako dziecko lub osoba dorosła przypatrywał się takim marionetkom wie, że niepokojący jest ich stały wygląd, przypominający osoby smutne.

Problem estetyczny – zwróćmy uwagę – został nazwany przez zapożyczenie określenia ze świata popularnej sztuki teatru. Są także określenia zmarszczek mimicznych pochodzące z obserwacji zwierząt. Przyjrzyjmy się pewnej rozmowie telefonicznej dwóch przyjaciółek, które zamierzają poddać się zabiegom estetycznym:

LADO/shutterstock.com

– Cześć kochanie, wybierzesz się ze mną w piątek do teatru?

– W najbliższy piątek niestety nie mogę. Mam wizytę w gabinecie medycyny estetycznej.

– Rozumiem. A przy okazji zapytam z jakim problemem wybierasz się do gabinetu?

– A wiesz…wiek robi swoje…zawsze byłam pogodna, a teraz czuję, że moja twarz sprawia wrażenie ciągle smutnej. Chcę to jakoś skorygować, pozbyć się tych zmarszczek.

– Jakich zmarszczek?

– Zmarszczek marionetki. Tak się mówi, wiesz… na te bruzdy pomiędzy brodą a policzkami.

– Aha… Super, że się zdecydowałaś.

– Wiesz, tak sobie pomyślałam, że skoro te bruzdy nazywa się „zmarszczkami marionetki”, to ja nie chcę być marionetką w rękach upływającego czasu.

– Pięknie powiedziane. Ja się chyba też wybiorę. Mam taką zmarszczkę na czole, między brwiami, mówi się na to lwia bruzda. Moja mama też to miała, ale znacznie później. Ja od dwóch lat marszczę czoło przy sprawdzaniu danych na komputerze. Na szczęście zakończyłam projekt i mogę już odpocząć.  Ta lwia bruzda mnie postarza i nadaje wyraz twarzy jakbym non stop czym się martwiła. Nie chcę tego.

– Masz rację. Lwią bruzdę zostawmy królowi zwierząt. A my wyglądajmy jak najpiękniej!

– A słyszałaś ten dowcip? Żona mówi do swojego męża: chcę się pozbyć naszyjnika Wenus. A mąż na to: a nie lepiej zostawić go naszej córce?

– Dobre! Na szczęście my wiemy, że chodzi o zmarszczkę na szyi. Akurat tej się nie dziedziczy, tak słyszałam…

Podsumujmy…
  1. W komunikacji językowej, jaką posługują się pacjenci istotną rolę odgrywa język potoczny, w którym formułowane są określenia metaforyczne dotyczące konkretnych problemów z zakresu medycyny estetycznej. Metafory te najczęściej nie są piętnujące, a pomagają nam szybciej się porozumieć, także w komunikacji pacjentów z zabiegowcami.
  2. Metafory takie jak „kurze łapki”, „pomarańczowa skórka” lub „naszyjnik Wenus” są przydatne w sferze medialnych informacji. Pełnią funkcję kluczowych słów, a równocześnie kategoryzują pozyskane informacje w sferze lżejszych tematów, nie wywołujących dystansu naukowego.
  3. Osobnym zagadnieniem w środowisku zawodowym może być powielanie socjolektu, czyli żargonu zawodowego. W przypadku środowiska medycyny estetycznej i rozmów pomiędzy zabiegowcami warto przestrzegać zasady podmiotowości. Polegają one na stałym utrzymaniu osoby ludzkiej jako podmiotu wszelkich zabiegów. Tym samym unikaniu skrótów językowych, które pacjentki i pacjentów sprowadzają do nazw problemów, z którymi przychodzą do gabinetów.
  4. Język potoczny wiąże się też z samoobserwacją, rozmowami przyjaciół, jest pierwszym językiem w jakim opisywany jest problem kosmetyczny. Stąd też może być w jakimś stopniu przydatny w kształtowaniu ofert gabinetów kosmetycznych. Warto czasami w artykułach promocyjnych prezentować przykłady codziennych rozmów,  co dla przykładu uczyniłem w niniejszym artykule.

 dr socjol. Marek Chojnacki
Socjolog, kulturoznawca oraz reżyser dramatu. Wykładowca Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu  na Wydziale Antropologii i Kulturoznawstwa oraz na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa. Zajmuje się badaniem komunikacji interpersonalnej w praktyce kreowania ról zawodowych. Jest także profesorem Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych na kierunku  Psychologia Komunikacji. Współpracował z Centrum Symulacji Medycznych Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego przygotowując aktorów odtwarzających role Symulowanych Pacjentów do egzaminów standaryzowanych typu OSCE. Prowadzi cykl szkoleń dotyczących komunikacji interpersonalnej w gabinetach protetycznych. Jest ekspertem w dziedzinie rozwiązywania problemów wymagających szczególnej  koncentracji na potrzebach partnerów komunikacji. Autor publikacji poświęconych zagadnieniom dramaturgii życia społecznego i teorii ról zawodowych. 

Pobierz materiały edukacyjne
Facebook Instagram Youtube Spotify